26 stycznia 2011

Mona


 Mona, może jakoś się zgodzi na zmianę imienia. Nasza nowa kotka. Kocica zajęła miejsce Vincenta, chociaż nie to się nikomu nie uda. Kocica trafiła do nas żeby dotrzymać towarzystwa Ortonowi którego upubliczniłam w poprzedniej notce. Ma niecały rok (kwestia sporna), wszystkie zabiegi weterynaryjne za sobą, szczepienia odbębnione, odrobaczanie również, wysterylizowana, zdrowiutka i czyściutka. Kocunia pochodzi domu tymczasowego prowadzonego przez miłe panie będące wolontariuszkami w fundacji na rzecz kotów. Trafiła tam w listopadzie, prawdopodobnie z ulicy. Niestety mieszkając tam ok 3 miesiące, chyba się przywiązała do pań wolontariuszek gdyż przez pierwsze 3 dni pobytu u nas zwyczajnie tęskniła. Pomijam że była cholrenie zestresowana i nadal nieco się boi. Tak naprawdę dopiero wczoraj się oswoiła, kiedy zamknęliśmy jej drogę do ucieczki w swoje kryjówki za i pod meblami i dostosowalismy się do niej. Po jakimś czasie siedzenia i leżenia na podłodze zaczęła się łasić i ocierać. Orton niestety nie ma łatwo bo kotka zwyczajnie próbuje go ustawić ;) Zresztą co się dziwić. Kocica z jej charakterem i plączący się między łapkami kociak chcący się tylko bawić. Prędzej czy później zacznie mu porządnie matkować ;)

 Koty lubią nasze okno :)

 

21 stycznia 2011

Cisza po burzy

A burza była wielka.


Zgodnie z oczekiwaniami w trzecim trymestrze powróciły hormony dające mi kopa do walki. Na całe szczęście nie mam humorów jak wtedy ale widzę że powróciły po swojej zawziętości w kłótniach i po tym jak nie przebieram w słowach. I tak właśnie wczorajszej nocy dalismy popalić sąsiadom i bynajmniej nie słuchali z wypiekami na twarzach naszych miłosnych jeków i seksualnych odgłosów, a wojny o moją i "mojszą" rację.


Starcie zakończone wynikiem 1:0 dla mnie, przynajmniej w moim odczuciu. Przeprosił, za swoje zachowanie. Tylko że ja nie chcę przeprosin a zmiany tej postawy. Zagroziłam wczoraj powrotem do rodzinnego domu, i z pewnością przeprowadzę tą operację jesli nic z jego strony się nie zmieni, bo naprawdę mam dość pracy w tym hotelu. W zasadzie miałam kiedyś przyjemność pracować chwilę w hotelu i przyznam że nawet tam ludzie nie robili takiego chlewu z apartamentów.




Zaprezentuję dziś ułamek naszego zwierzyńca. Kocurek o wdzięcznym imieniu Orton. Nazwany tak nie na cześć suplementu diety, a na wzór Randy'ego Ortona (każdy ma jakieś małe wariactwa).


Z tuzinów słodkich i uroczych zdjęć tygrysa, wybrałam takie które ukazuje wprost jego mordkę i oczyska :)




PS. Mieszkamy przy czteropasmówce, stąd takie brudne szyby. Nie będę w zimę szorować okien co dwa dni.

20 stycznia 2011

Krew mnie zalewa

Doproś się tu czegoś od faceta...


Chyba każdy (bliżej mi znany) chłop ma taką cechę, że kiedy prosi ktoś postronny o pomoc (pomoc w zrobieniu, naprawieniu czegoś) to potrafi od ręki lecieć z pomocną dłonią bo przecież co to nie on, a nie może być bohaterem we własnym domu i bez gadania spełnić prośby swojej pożal się boże kobiety? W dodatku w pożal się boże zaawansowanej ciąży? Siedzę i ciskam gromami z oczu bo właśnie tkwi przed swoim kompem i pomaga komuś w serwerowych problemach (i to jak pomaga? Już drugi dzień, a zaczął od razu po zapoznaniu się ze sprawą! Heros nie facet! Powinni mu pomnik trwalszy niż ze spiżu wybudować za to poświęcenie) a ja przez chyba 3 tygodnie nie mogłam się doprosić żeby ustawił mi pierdołę (dla niego, pana informatyka, rzecz jasna) w komputrze. Gdyby nie było lepszych wymówek od zrobienia tego o co proszę któryś już tam raz, pewnie by pojechał pomagać ofiarom tsunami albo szukać robaków na wysokobiałkowy posiłek, którym uraczy się Bear Grylls w swojej kolejnej wyprawie.


Nie mówię już o domowych obowiązkach.
-"Trzeba zrobić porządek z tym i tym bla bla bla"
-"No to zrób. Czy wszystko musi na mnie czekać?"


Musi! Dumnie rzeczę musi przez wielkie M. Hrabia pracuje, ja siedzę w domu, mój zakichany interes w tym żeby było czysto! Hrabia przejmie ode mnie ten brzuch i ból kręgosłupa a ja na jednej nodze posprzątam, upiorę i baa jeszcze obiad ugotuję! I nie zajmie mi to wszystko jak dziś 4 godziny a marne pół! Bo będę mogła normalnie się schylić, będę mogła normalnie dźwigać i nie będę musiała robić przerw na złapanie tchu. Czy hrabia o tym pomyśli? Niee. Pewnie mu się wydaje że ja w brzuchu mam kilogram frytek a nie naszą córkę i jestem w stanie sprzątać jak dzika po to żeby on po powrocie z tak zwanego miejsca zatrudnienia, zaczął robić burdel większy niż ten który sprzątałam z akompaniamentem jeków wysiłku i postękiwań własnych.

Beginning

Nie będę się witać i przedstawiać. Wyjaśnię po co mnie tu przywiało.

Znalazłam się tu żeby wylewać swoje żale. Nie w poszukiwaniu współczucia czy rad osób postronnych (chyba że wyraźnie o nie proszę), lecz w poszukiwaniu skrawka miejsca w internetowym świecie gdzie będę mogła napisać coś co chciałabym komuś powiedzieć a nie ma odpowiedniej ku temu osoby. Robię sobie z bloga coś w rodzaju przyjaciela. Specyficznego przyjaciela który ma czas kiedy go potrzebuję, nie ocenia mnie i nie bagatelizuje większych i mniejszych koszmarów życia codziennego.
Co ja mu dam w zamian? Nic. Nie jestem dobrym materiałem na przyjaciółkę i nie będę udawać że jest inaczej. Zapewne i blogiem stracę niedługo zainteresowanie, tak jak ludźmi przez całe swoje życie. Nie będę nawet starała się tworzyć z blogiem więzi partnerskiej, bezczelnie będę tylko oczekiwać.

Tyle w kwestii organizacyjnej.