21 lutego 2011

Jak nie urok...

 No szlag mnie trafi! Co za dzieeeeń. I to nie dzisiejszy a wczorajszy. Dzisiaj to już tylko po kolei wszystko mnie dobija :/

 Zacznijmy od początku, wczoraj. Wizyta siostry mojej matki, mojej tzw cioci. Super, w końcu udało się umówić na pasujący nam wszystkim termin żeby zobaczyli jak mieszkamy, wypili herbatkę i jak najszybciej zwinęli się do domu. I byłoby naprawdę git gdyby nie to że akurat przypadkiem teściowa była u nas keidy przyszli. Rozmowa w żartach albo i nie, ale wspomniała ze smiechem że meiszkanie mamy fakt duże ale moglibyśmy częściej sprzątać. I tym samym trafiła w czuły punkt mojej ciotki. Ona w domu ma sterylny porządek i zawstydza każdy szpital czystością, a wszyscy inni to brudasy a ja to już zwłaszcza bo wiadomo najgorsza, najgłupsza w całejrodzinie itp itd. A wszystko dzięki etykietkom po mojej matuli. Mniejsza o ciotkowe uprzedzenia do mnie. Kilka słów z ust teściowej zostało natychmiast zarejestrowane i przekręcone żeby powędrować dalej w świat. Dziś już telefon od babci bo przecież teściowa na mnie tylko narzeka a ja leżę cały Boży dzień do góry brzuchem i nic nie robię a to mój zakichany obowiązek. Fakt kobieta powinna zajmowac się domem kiedy nie pracuje, a facet, taki prawdziwy pomagać jej albo chociaż szanować to co robi. Ale w 8 miesiącu ciąży kurwa? Mam przewracać dom do góry nogami sprzątając, kiedy nawet nóg nie mogę ogolić porządnie bo ciężko mi?!
 I do ciotki nie mam pretensji że te bzdury rozpowiada, znam ją i jej charakter wystarczająco długo.
 Za to na teściową jestem zła bo po pierwsze gada głupoty do obcych sobie jeszcze osób nie wiedząc co z tego wyniknie, po drugie wtrąca się w to sprzątanie jakbyśmy tu conajmniej plagę robactwa i 10 cm zarośniętego brudu mieli.
 Do mojej złości dochodzi jeszcze fakt że się kurwa staram utrzymać jakoś ten dom w czystości ale niee. Najpierw hrabia syf robi za sobą wszędzie i tylko od czasu do czasu przyjdzie mu do głowy (beż aluzji z mojej strony) żeby sprzątnąć po sobie czy ogólnie. I jak najpierw w ogóle nie myslał o tym że może mi być ciężko tak teraz to rozumie i łaskawie zwalnia mnie od obwiązków, zwyczajnie mam czegoś nie robić ;) Wszystko fajnie, tylko że potem przychdozi taka teściowa lub ciotka lub ktokolwiek inny i widzi jakiś tam stopień burdelu i jaki jest z tego wniosek? Oczywiście ja siedzę i się lenię zamiast coś zrobić a potem biedny M wraca zmęczony po 8 godzinach siedzenia za biurkiem i unikania szefa, wraca do swojej leniwej kobiety... I jak chcecie wiedzieć to stresuje ją tylko kurwa bardziej. Na M też jestem zła, bo przez jego podejście do życia tutaj tylko ja obrywam i ja wychodzę na tą złą. Fakt teściowa ostrzegała że u nich w domu było to samo, doprosić się niczego nie można było i w końcu robiła to za niego, i niestety przyzwyczaiła go do tego że samo się zrobi, samo się sprzątnie, pozmywa, wyniesie butelki po napojach. A ja nie będę jego służącą. Mieliśmy umowę, nikt nie rpzynosi starych nawyków. Ja też mogę olać pranie i czekać aż ciuchy zgniją w łazience, bo ktoś inny prał tam gdzie się wychowałam. Wcześniej i tak było o wiele gorzej ale nadal mam dużo zastrzeżeń co do jego zachowania... Ale nie chce mi się już nawet kłócić.

 'Wezmę wolne, pracy nowej poszukam'. Nie wiem czy do chociaż jednej firmy pojechał, do 2 może 3 zadzwonił a skąd miał numer czy tam ogłoszenie? Wiadomo ;) Przyznam zdarzyło mu się przejrzeć kilka stron z ofertami, ale tak chyba jeszcze nikt zatrudnienia nie znalazł.  Tak pracowicie szukał nowej roboty że pewnie udało mu się najnowszą edycję gry przejść. To po to Ci to wolne było! Kuźwa jaka ja glupia...

 Co poza tym? Dalej spada moje zaufanie bo wiem że coś ukrywa. Chocby chodziło o głupoty ale ukrywa.
 Jak szuka sobie nastepnej naiwniaczki to mam nadzieję że chociaż szybko ją znajdzie bo nie chcę potem się męczyć z rozwodami. A ani małżeństwo ani dziecko to nie gwarancja że mozna robić co się chce bo związek i tak już się nie rozpadnie. Przeciwnie, o wiele łatwiej wszystko wtedy stracić, a to 'wszystko' ma naprawdę większe znaczenie.

Czytałam wczoraj że po slubie zmienia się trochę relacja między dwojgiem ludzi. Podobno na lepsze. Tylko że tego slubu muszą chcieć obie osoby. Nie wiem czy to działa też w sytuacji pary "zależy mi" i "wszystko mi jedno", gdzie "zależy mi" ma żeńskie chromosomy.

 Chcę popchnąć czas, chcę już Weroniczkę po właściwej stronie brzucha. Niech mnie ktoś kurwa kocha naprawdę w końcu!

1 komentarz:

  1. Ja cię kocham! ;) :D Jak Ci zawsze powtarzałam - chłopa trzeba sobie wychować! ;) Fakt, że miałaś niewiele czasu a nikt się nie zmienia z dnia na dzień, a już tym bardziej facet... Miejmy nadzieję, że wytrwasz w wychowywaniu obydwojga, bo już niedługo i maleństwo będzie trzeba... ;) Tak czy inaczej - POWODZENIA! :) :*

    OdpowiedzUsuń