17 lutego 2011

Mamy

 Mamy garniak na mojego Pana Młodego :)

 Przyznam że kuszący ale cii ;p Inna sprawa że to mamusia mu wybrała a to chyba przede wszystkim jego wybór powinien być dlatego uważam że powinien był sam go kupować. Tak życiowo z dzisiaj

M: I jak Ci się podoba?
A: (zirytowana już jego brakiem własnego zdania) mi? To Tobie ma się podobać a nie innym.
M: ale to z Toba biorę ślub a nie z innymi
A: ("Trzeba było pytać jak Ci matka marynarkę wybierała a nie jak już stoisz ubrany z góry na dół") ...

 Podoba mi się, tak między nami mówiąc. On mi się zawsze będzie w garniturze podobał i jak dla mnie to już może w nim chodzić, spać i nawet się kąpać :D

 Krawat też byłby już wybrany bo przecież on nie odezwie się słowem ze ustalilismy że ma być pod kolor mojej nie wybranej sukienki. Jak już matka decyduje to niech decyduje. I tak jest ze wszystkim. Odkąd pamiętam jego postawa to głównie wybierzcie za mnie bo ja sie nie znam i nie wiem. I tak nic nie wie całe życie. Garnituru sam by sobie nie wybrał, spinki do mankietów też wziął te które się podobały mi i matce, z obrączkami też podobnie, zdecydować nie mógł czy mu się podobają w ogóle ("no obrączki jak obrączki"). Cholera człowieku i ja mam wierzyć że Ty chcesz tego ślubu czy czegokolwiek innego?! Skoro Tobie jest wszystko jedno co będzie i jak będzie . W każdej materii Ty się nie znasz niech inni decydują. A jak ja mam się znać? To też mój pierwszy ślub, pierwsze dziecko. Tak samo nie mam doświadczenia i mogłabym zwalić wybór na kogoś innego, ale mimo to tego nie robię. Dlaczego? Bo ja potrafię przyznać podoba mi się/nie podoba mi się. Poza tym tak na marginesie nienawidzę jak mi się coś narzuca albo decyduje za mnie/beze mnie o rzeczach dotyczących mnie w takim i mniejszym stopniu.


 Ogólnie pod względem psychicznym jestem niezadowolona z zakupów. Nie mam pretensji do matki bo ona doskonale wie jaki on jest więc po prostu podejmuje decyzje których on nie podejmie sam (chociaż z drugiej strony mogłaby trochę bardziej brać też mnie pod uwagę, w końcu to ja jestem po niej kolejną kobietą która musi go wychowywać (;p) zamiast odsyłać mnie żebym sobie usiadła (tak wiem martwi się o dziecko)). Jego postawa mnie za to coraz bardziej rozczarowuje.
 Żeby chociaż był ze wszystkiego niezadowolony albo szukał niewiadomo jakiego ideału, ale nie. On prezentuje z dumą co innego. "Jestem na: wszystko mi jedno".

 Rozumiem że wszystko jedno w czym pójdzie do ślubu, w czym ja pójdę, jakie krążki sobie na palce założymy i w ogóle czy weźmiemy ślub czy nie. Wszystko jedno. A taka postawa boli. Bo mi zależy żeby było dobrze. Żeby było. I nie jest mi wszystko jedno. Nawet głupia wiązanka kwiatów nie jest bez znaczenia "aby tylko była".

 Sukienek przymierzyłam kilka. W oko wpadły mi dwie. Jedna do kolan drapowana w jasnym fiolecie, brzuszek pięknie w niej wyglądał :) Druga w stylu Empire, jasnozłota do kostek. Tylko ta do ewentualnych przeróbek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz